piątek, 27 września 2013

A anioły jeszcze szyjesz???

Zapytała mnie ostatnio znajoma.. bo tylko lalki i inne zabawki...
Szyję, uwielbiam je szyć i powstają gdy istnieje taka potrzeba, więc dziś troszkę anielinek rzeczywiście dawno ich nie było;-)  Zdjęcia odłożone w folderze doczekały sie przedstawienia :

Panna nr jeden,  okazji ślubu - prezent od mamy pana młodego;-)





Ale naturalnie lal stojących nie może zabraknać, powstała jedna... powiecie powtórka z rozrywki;-))) To jest niewątpliwie Wasze ulubione zestawienie kolorystyczne!!!



Dla małej Gabrysi poducha i torebka na urodzinki;-))


A między innymi takie cuda dotarły do mnie dziś;-) Zza ocenu za pośrednictwem kochanej Moni dotarły buciki, są fenomenalne. Czeka mnie małe wyzwanie ale już się cieszę;-))

A ja trzeci dzien czekam na kuriera z tkaninami .. i nie ma.. status przesyłki na stronie mówi, że nie udało sie doręczyć z powodu nieobecności adresata.... to ciekawe .. 
Pozdrawiam zatem ze środka swojej puszczy, u  nas dziś rano -2, dziewczyny założyły rękawiczki;-)))
Miłego weekendu i jeszcze słonka!!!! 




wtorek, 24 września 2013

Wyniki i trochę lalek;-)

W niedzielę zamknełam listę w moim candy i dziś losowaliśmy rodzinnie, sporo głosów ale daliśmy radę! Dziękuję wszystkim za odwiedziny i wspaniałe komentarze. Wygrywa Małgosia  z bloga http://tilegosi.blogspot.com/. Gratuluję i proszę o kontakt na maila!!!

A żeby nie był to taki suchy post trochę zdjęć, na pierwszy rzut Nadia i Karol;-)
Tutaj przyznaję be bicia, że zdjęcia nie są zbyt udane, nie umiałam ich ładnie sfotografować , może to ta pogoda;-( na coś w końcu trzeba zwalić, no bo ile można narzekać na aparat...




Lale zyskują coraz cieplejsze ubranka;-)) Malwina gotowa na nadejście zimnej jesieni!



Miśki to moja słabość, dziś Agatka, tez się ciepło ubrała!!




Ciąg dalszy mojej dzianinowej miłości, etui na telefon, moje własne w końcu. Nie miałam pod ręką filcu więc została dzianina;-)

Kapci ciąg dalszy, mam już formy na wszystkie możliwe numery, a wykrój dla najmłodszych zmieniłam odrobinę, by lepiej naciągać na stópkę;-)
Przy okazji słow kilka, bo nie lubię sytuacji pogłosowych, a jakieś echo dociera do mnie;-)
Kapciochy nie sa moim patentem, ja pierwszy raz podobne widziałam na wystawie sklepu za granica kilka lat temu, zostały mi w głowie na długo, potem natknełam sie na nie w internecie, postanowiłam uszyć. Nie jestem autorem pomysłu i nigdy tak nie powiedziałam, nie zabraniam, nie neguję poczynań innych, każdy szyje to co lubi i co ewentualnie podoba sie innym;-) Jeśli komuś podobają się akurat w moim wykonaniu super, zapraszam ;-)))

niedziela, 15 września 2013

Mamy jesień;-))

Przynajmniej u nas już pani jesień rozgościła się na dobre.  Pora jak każda inna, gdyby tylko ta glowa odpuściła;-))
W domu tez jesiennie, w garażu zapach suszonych borowików i podgrzybków a i nawet kurek, a Tomek każde wolne popołudnie spędza na łódce w poszukiwaniu szczupaków;-) efektem ryby mamy w menu często a i kilka słoików z szczupakiem udało się zamarynować. Czyli jesień na całego!
U mnie w pracowni jesiennie z powodu kapci, które wchodzą pod igłę. Niestety dzianina sweterkowa, która przyjechała z daleka, odjechała z powrotem, miała skaze na całej szerokości, więc zamówiłam grubszą dzianinę dresową z Polski, więc mam nadzieję że spełni oczekiwania;

Kapciochy w wersji mini, długość wkladki 12 cm, na spodzie abs;-) Różowa i błekitna wyściółka wykonana z polaru a'la minky jak nazywa go drecotton, miluchny i puszysty;-)

Troszkę większe, ale a nic nie mogłam zrobić zdjęcia. Tutaj rozmiar 38, i żaden domownik nie odpowiadał numeracji;-))


Dla właściciela błękitnych zajców kapciowych powstał jeszcze królik, taki w wersji mocno do kochania , koniecznie miał mieć frak;-)))


A ktoś zamarzył o zajcu gigancie więc proszę, oto wersja na 110 cm. Znacznie bardziej podobają mi się mailegi wykonane z jasnej tkaniny;-)))


Co powiecie na jesienne afro, ponoć taka fryzura to hit;-) Baśka w jesiennych kaloszach!

Moja Jula uwielbia pingwiny i męczyła mnie spory czas o takową koszulkę. Nie przepadam za robieniem aplikacji bo ścieg satynowy to baaardzo żmudny proces, więc wybrałam dzianinę. Tak bo ja po prostu kocham dzianiny maści wszelakiej, z lenistwa i praktycyzmu, No bo prasować nie trzeba za bardzo jak sie odpowiednio rozwiesi, jak trzeba obciąć to sie nie pruje , ja nawet lubię jak sie roluje itp. Pingwin z dzianinki, po praniu brzeżki fajnie się zrolowoały. Sponsorem koszulki jest nieużywany t-shirt taty Julii;-))



No jak ma Jula musi mieć Oliwka, Oliwia lubi sowy!
A to moje dziecko po powrocie ze szkoły, 4 klasa w dodatku sportowa daje sie trochę w kość, ale miejmy nadzieję, że tylko taki smutny początek;-)
Swoja drogą jej tornister waży chyba tonę, to jest jakiś kompletny absurd.....

A tutaj pomysł na uparte plamy, wycinamy!!!! Najlepiej w fajny kształt, podklejamy kawałek innej dzianinki fliseliną dwustronną, przesywamy i nowa bluzeczka;-)))

A tutaj potwór z jeziora!! Złapał go teść , miał 86 cm a dostałam ja;-)) 


ściskam wszystkich zaglądających, czeka mnie wyjątkowo cięzki tydzien więc trzymajcie kciuki. Zaczynamy od poszukiwania na już okulisty dla Julii, co u nas oznacza niemały wysiłek, nawet prywatnie czekać trzeba miesiąc a potem dalej kochany nfz;-)))

Ah pewnie zauwazyliście nowy baner (mam jeszcze kilka na zmianę ) i pieczątki na zdjeciach, to moje nowe logo a sprawczynią jest Monika;)))


piątek, 6 września 2013

Gromadnie;-)

Dzisiejszy wpis dla cierpliwych, bo sporo zdjeć wrzucam!!!
Dzieciaki poszły do szkoły i choć ten tydzień był jeszcze lekko zwariowany to wracamy do uwielbianej przeze mnie rutyny!!!
Dziewczynki w szkole to i Bartek spokojnieszy troszkę sie zrobił, dzielnie mi asystuje we wszystkich pracach domowych a i pracowni nie wywraca do góry nogami!
Zaczniemy od Nicole, lala na specjalne zamówienie. Pojechała do Niemiec by dzielnie towarzyszyć swojej właścicielce na nowym etapie jej życia a mianowicie pójścia do szkoły;-)
Nicole zażyczyła sobie kilka ubranek i oto one;





Przedstawiam jeszcze Marysie...






  A teraz troszkę prywaty. My pożegnaliśmy wakacje w saunie , takiej tuz nad brzegiem Czarnej hańczy... Dziewczyny były zachwycone i obiecaliśmy sobie wpadać tam częściej....
Niska temperatura Hańczy i powietrza nie zniechęciła do kąpieli moich dziewczyn...


A tutaj 2,8m mojego szczęścia.. O jak niewiele kobiecie potrzeba do radości... Należę do szczęściar mających własny pokoik szumnie zwany pracownią....
Mo kochany mąż w końcu wysłuchał moich próśb i zrobił mi długi blat roboczy, mimo moich bolących pleców dzielnie asystowałam co by wykorzystać zapał kochanego... Przy okazji odgruowałam moja pracownię i odłożyłam kilka kartonów niepotrzebnych tkanin, jak tylko porobię zdjęcia wrzucę je w osobną zakładkę na blogu. Może komuś się przydadzą, to głównie obiciówki i garniturówki he he;-)
 W planach mam jeszcze jeden blat ale na razie cieszę się tym co mam. Dziś wykańczam dalej mój pokoiczek;-)